Księżna Anastazja
czyli o książęcej płodności, zakochanej królowej i premierze z Dąbia
W drugiej połowie XII w. Pomorze Zachodnie najeżdżane było
przez Duńczyków. Brali oni odwet za wcześniejsze najazdy
Pomorzan na ziemie duńskie. Warto wspomnieć o zniszczeniu stolicy Danii
Rotskilde w 1135 r. czy znanego duńskiego portu Konungaheli w rok
później.
W ostatniej wyprawie brał udział znany kupiec
szczeciński Jan Wyszak.
Dla zapobieżenia atakom duńskim książę Pomorza Zachodniego Bogusław I,
niejako pod presją, zawarł ślub z duńską księżniczką Walpurgą.
Urodziła
ona Bogusławowi I dwóch synów – w 1160
r. Racibora II i nieco później Warcisława II (daty jego
urodzin nie udało się ustalić). Obaj zmarli przedwcześnie (Racibor w
1183 r. a Warcisław I w rok później) i nie zdążyli zasiąść
na tronie książęcym.
Ślub Bogusława I z Walpurga nie oddalił duńskiego zagrożenia, bowiem
jesienią 1170 r. król Waldemar I złupił okolice Wolina i
próbował, bezskutecznie zresztą, zająć Kamień. To
spowodowało przeniesienie biskupstwa pomorskiego z Wolina do Kamienia.
Na początku 1177 r. zmarła Walpurga.
W kilka miesięcy po jej śmierci
Bogusław I udał się ze swoim synem Raciborem do Gniezna na zjazd
książąt polskich.
Efektem wyprawy było zawarcie małżeństwa Bogusława I
z córką księcia Mieszka III Starego –
Anastazją.
Uroczystość zaślubin odbyła się 26 kwietnia 1177 r.
Nie jest
wykluczone, że Racibor II - syn Bogusława, w tym samym czasie (wielu
historyków przypuszcza, ze odbyło się to kilka lat
wcześniej) zawarł ślub z inną córką Mieszka III Starego
– księżną Salomeą. Tym sposobem Bogusław I stał się szwagrem
swojego syna Racibora II i odwrotnie.
Księżna Anastazja urodziła dwóch synów
– Bogusława II i Kazimierza II, co z powodu przedwczesnej
śmierci wspomnianych wcześniej pierworodnych synów
książęcych z pierwszego małżeństwa z Walpurgą - Racibora II i
Warcisława II, miało istotne znaczenie dla przedłużenia dynastii
Gryfitów.
Bogusław II zasiadł na tronie w Szczecinie a Kazimierz II w Demminie.
W 1187 r. zmarł Bogusław I pozostawiając dwóch
nieletnich
synów, w imieniu których władzę sprawowała
księżna Anastazja. Władza jej trwała kilkadziesiąt lat, bowiem w 1220
r. zmarli jej synowie, którzy na szczęście pozostawili
męskich potomków: Bogusław II – Barnima I, a
Kazimierz II – Warcisława III.
Księżna Anastazja zaopiekowała
się wnukiem Barnimem I przygotowując go do pełnienia władzy.
Jako wdowa założyła w Trzebiatowie nad Regą klasztor, do
którego wstąpiła w 1235 r. i w nim zmarła w pięć lat
później.
Zabudowania klasztorne po wprowadzeniu reformacji w
1534 r. władcy pomorscy przeznaczyli na swoja posiadłość.
W XVIII w. zbudowano na miejscu klasztoru pałac. W nim w latach 1784 -
92 zamieszkiwała Maria Czartoryska, córka Izabelli.
Maria
byłą żoną księcia Ludwika von Württemberga, brata urodzonej w
Szczecinie Doroty Luizy von Württemberg późniejszej
carycy Marii Fiodorownej (od 1777 r. żony cara Pawła I – syna
także szczecinianki Katarzyny II Wielkiej). Uff...
Małżeństwo Marii Czartoryskiej z Ludwikiem von Württemberg,
siostrzeńcem króla pruskiego Fryderyka II nie należało do
udanych, toteż Maria żale swoje przelała na karty powieści
„Malwina czyli domyślność serca”, zwłaszcza, że mąż
jej prowadził podwójną grę wobec Polski.
Wracając do księżnej Anastazji: czy nie należałoby podkreślić
zasług
przez wystawienie jej i małżonkowi Bogusławowi I pomnika w mieście, w
którym dokonała żywota?
Ma Szczecina swój pomniki
znamienitej pary Bogusława X i Anny Jagiellonki, dlaczego nie miałby
mieć podobnego Trzebiatów?. Byłyby to wspaniałe pomniki par
książęcych, w których żony przyczyniły się tak znacznie do
przedłużenia dynastii Gryfitów.
Ryszard Kotla
Na marginesie płodności polskich
księżniczek na dworach
zachodniopomorskich przypomina mi się, zasługujący na odnotowanie,
epizod z wizyty Pana Premiera Brandenburgii Manfreda Stolpe w
Szczecinie. Przybył do Polski i Szczecina z tzw. „Planem
Stolpego”. Otóż miałem wielki zaszczyt oprowadzać
Pana Premiera po szczecińskim porcie, pokazywać makietę Szczecina w
Towarzystwie Przyjaciół Szczecina w Urzędzie Miejskim,
możliwości współpracy naszego województwa z
Brandenburgią oraz prezentować okolice Zamku Książąt Pomorskich. Miałem
też okazję przypomnieć niektóre epizody z dziejów
zachodniopomorsko - brandenburskich i polsko –
brandenburskich, a jak wiadomo różnie owe stosunki się
układały na przestrzeni dziejów.
Jednym z wątków była znikoma płodność księżniczek
pochodzenia brandenburskiego przy dużej płodności księżniczek polskich.
Otóż w interesie Brandenburgii leżało przyspieszenia
wymarcia dynastii Gryfitów, bowiem w wyniku jej wymarcia
Brandenburgia miała zawładnąć Pomorzem Zachodnim.
Ten właśnie wątek w oparciu o przykłady pozwoliłem sobie przytoczyć
dodając, że kto wie jak zakończyłyby się losy Pomorza Zachodniego,
gdyby nie przebieg Wojny Trzydziestoletniej (1618 - 48),
szczególnie tragicznej dla tych ziem, a także bezpotomna
śmierć ostatniego Gryfity Bogusława XIV w 1637 r.
Tutaj Pan Premier wykazał refleks oraz niezłą znajomość historii i
uzupełnił:
„Kto wie, jak zakończyłyby się losy Pomorza Zachodniego,
gdyby szwedzka królowa Krystyna, władczyni państwa
protestanckiego, nie zakochała się w katoliku i nie przyspieszyła
zakończenia tej tragicznej wojny?”. Wyraziłem swoją aprobatę,
co podchwycił przysłuchujący się rozmowie niemiecki dziennikarz.
Efektem stał się artykuł zamieszczony na łamach
„Berliner Morgenpost” 19 lipca 1991 r. pt.
„Stolpe lepszy od przewodnika”. W następnych dniach
wiele agencji, w tym „Głos Szczeciński”
powtórzyło wiadomość:
„Manfred Stolpe, premier rządu Brandenburgii urodzony
Szczecinianin
okazał się lepszy od przewodnika, który oprowadzał delegację
niemiecką po tym portowym mieście. Choć Ryszard Kotla, doświadczony i
mający dużą wiedzę przewodnik, doskonale wywiązywał się ze swojego
zadania, premier Stolpe miał często wiele do dodania,
szczególnie w sprawach związanych z historią, chętnie
prezentował niemiecki punkt widzenia na pewne fakty z przeszłości.
Pokazał się też jako znawca familijnych powiązań pomorskiej szlachty.
Wiadomości te uzyskał zresztą od swego ojca”...
Wieczorem, po zakończeniu zwiedzania odbyła się uroczysta kolacja w
Hotelu Neptun.
Podczas niej toasty wznieśli Pan Premier Manfred Stolpe i Pan Wojewoda
Marek Tałasiewicz. Podczas swojego toastu Pan Premier wywołał mnie
niejako do uzupełnienia tego, czego nie powiedziałem podczas zwiedzania
miasta, tj. zaprezentowania w skrócie dziejów
Polski i Pomorza z uwzględnieniem stosunków z Brandenburgią
i Meklemburgią, Prusami i Niemcami. Nie należały one do układnych, ale
dopowiedziałem - ...”że kiedy Polska zaangażowana była w
wojny na wschodnich kresach nasza granica zachodnia była w owym czasie
stosunkowo bezpieczna”...
Pan Premier po tym dictum ożywił się i ponownie zabrał głos
oświadczając na zakończenie swojego wystąpienia, wyraźnie do mnie
kierując te słowa: „Szczecin należy do Pana, sobie
pozostawiam Poczdam”.
Po kolacji delegacja niemiecka opuściła Szczecin.
Mogę żałować, że nie dano mi wiele czasu, bym mógł
niektóre tematy rozszerzyć. Niemiecki dziennikarz nie zdawał
sobie sprawy z tego, jaką reklamę mi sprawił, o czym świadczyły
późniejsze liczne spotkania z Niemcami, którzy
artykuł ten czytali.
Wątek tej wizyty miał swój dalszy ciąg podczas wizyty w rok
później burmistrza Berlina Diepghena w Szczecinie, ale jest
to osobna, nie mniej interesująca historia.
***
A tak na marginesie: Manfred Stolpe urodził się w 1936 r. Klęskowie,
choć rodzice do zakończenia wojny mieszkali przypuszczalnie a
rodzice (wg Adresbuch z 1941) mieszkali do 1945 r. w Dąbiu przy
Wallstr. ul. Wałowej 13 H (obecnie Cichej) lub Richard Wagner Weg 28
E ... gdzie i ja miałem sposobność ujrzeć światło dzienne
tyle, że w jedenaście lat później i w całkiem odmiennej
rzeczywistości.
Ryszard Kotla